W brzuchu mrocznego świata | Dorota Mrówka

Czym przyciągnąć do teatru nastolatków? Na pewno nie umoralniającą historią o tym, jak żyć, ani ugrzecznioną historią o dojrzewaniu. Nie w czasach, kiedy przeciętny nastolatek widział więcej przemocy i seksu w jednym filmie niż jego dziadkowie w ciągu całego swojego życia. Co zatem w takiej sytuacji zrobić? Dobrze przypomnieć sobie, jak to było z nami samymi kilkadziesiąt lat wcześniej. To, co wówczas wydawało nam się „obciachowe”, dzisiaj na pewno odbierane jest tak samo. Trzeba więc do bólu uczciwie potraktować zarówno temat, jak i jego odbiorców.

W brzuchu Wilka | Teatr Dzieci Zagłębia w Będzinie 

Robert Jarosz znalazł na to sposób. Po pierwsze – nie traktuje swoich widzów jak dzieci, podchodzi do nich poważnie i z szacunkiem. Po drugie – jego sztuki niczego nie koloryzują, nie upiększają, nie infantylizują. Pokazują świat bez różowych okularów. Ale mimo to nie sieją defetyzmu, raczej wskazują na niebezpieczeństwa i zmuszają do wyciągania wniosków. Często bolesnych, ale być może tylko w takiej formie uczących.

Oglądając przedstawienie W brzuchu Wilka w Teatrze Dzieci Zagłębia w towarzystwie setki 16–17-latków, którzy przyjechali tam w ramach zajęć szkolnych, miałam okazję przekonać się, że nawet nad tak trudną widownią można zapanować; że sztuka o dorastaniu, o istocie dobra i zła, o podejmowaniu decyzji i ponoszeniu konsekwencji może być dla nich interesująca. Autor, pozostając wiernym swojej poetyce, zaznacza jedynie problemy, sygnalizuje je w krótkich obrazach przenikających się mozaikowo. Ta fragmentaryczność nie tylko pozostawia pole do interpretacji, ale także idealnie oddaje dynamiczny i zmienny charakter otaczającej nas rzeczywistości. Nasze życie składa się przecież z takich właśnie okruchów, często przypadkowych, które nie zawsze układają się w logiczną całość (a tak przynajmniej nam się wydaje). Na scenie również oglądamy kolaż zdarzeń, postaci, historii na pozór zupełnie ze sobą niezwiązanych. A jednak tworzących wielowymiarowe, przemyślane i spójne uniwersum.

Jarosz w swojej sztuce sięga po znane symbole i cytaty – są więc Czerwony Kapturek i Wilk, jest Babcia, ale jest też chór rodem z tragedii antycznej i jest trochę Fausta Goethego (chociaż w tym wypadku bardziej à rebours). Jednakże autor patrzy na ten cały materiał pod zupełnie innym kątem. Historia dziewczynki w czerwonej pelerynie staje się tu opowieścią m.in. o miłości – tej czystej i niewinnej, ale i o tej spaczonej. To także pretekst do rozważań o ludzkiej kondycji, o rozmywaniu się granic moralności – np. pod wpływem naukowych odkryć o genetycznym uwarunkowaniu ludzkich zachowań. Jarosz zadaje wprost pytanie: czy człowiek jest zły lub dobry, bo taką drogę wybrał, czy dlatego, że został tak „zdefiniowany” na etapie stworzenia? Pyta również o odpowiedzialność, zarówno jednostek, jak i społeczeństwa. Kto ma więcej na sumieniu – bandyta czy niezdrowa ciekawość mass mediów, w efekcie której złoczyńca staje się bohaterem gazetowych czołówek i programów telewizyjnych? Gdzie leży granica przyzwoitości?

Szukając odpowiedzi, autor zestawia ze sobą niewinność i lubieżność, młodość i dojrzałość, ofiarę i oprawcę. Nie przedstawia jednak prostych rozwiązań i pozwala widzowi na własne wnioski.

Będziński spektakl jest bliski literackiemu oryginałowi. Twórcy oddali wiernie założenia sztuki, jedynie akcentując mocniej pewne jej fragmenty – w ujęciu scenicznym Czerwony Kapturek niebezpiecznie balansuje między rolą niewinnej dziewczynki i wyrafinowanej lolitki, co nie do końca wynika chyba z samego tekstu, ale świetnie podkreśla napięcie panujące między bohaterami.

Do opowiedzenia swojej historii realizatorzy wykorzystali nowoczesne środki wyrazu. Spektakl rozgrywany jest w żywym planie, w dość skromnej scenografii. Jej ważnym elementem jest duży ekran, na którym pojawiają się projekcje wideo będące swoistym komentarzem do tego, co dzieje się na scenie. Na samym początku, podczas narodzin Wilka, widzimy film z badań USG płodu, a podczas spotkania Wilka i dziewczyny w Suchym Lesie – na ekranie pojawiają się fragmenty bajek animowanych o Czerwonym Kapturku.

Akcja rozgrywa się na niemal pustej scenie. Jedynym elementem dekoracji – poza ekranem przypominającym wielkie okno – jest stary, wysłużony fotel, obity czerwonym aksamitem. Do tego współczesne stroje nawiązujące zarówno do estetyki subkultur, jak i cyberpunka. A wszystko utrzymane w dość mrocznym kolorycie: wszechobecna czerń skontrastowana jest jedynie z czerwoną
sukienką głównej bohaterki i jasnym ubraniem jej nastoletniego chłopaka. Transowa, głośna muzyka podkreśla ten mroczny obraz, sugeruje też bezduszność otaczającego świata. Plastyka i muzyka uzupełniają się tu doskonale, komentując się nawzajem i tworząc bardzo spójną semantyczną warstwę.

Nieźle na tym tle wypadają także aktorzy, którym udało się stworzyć przekonujące, atrakcyjne dla młodego odbiorcy kreacje. Pierwsze skrzypce gra tu bezsprzecznie Elżbieta Okupska (gościnnie w roli Babci), która bardzo elegancko połączyła ze sobą i realizm magiczny, i pełen dystansu absurd, a nawet przejmującą psychodramę. W jednej roli ujęła tak różnorodne środki i wykreowała postać, o której można by napisać osobny tekst. Młodzi aktorzy towarzyszący jej na scenie mieli więc do czego równać poziom i przyznać trzeba, że dali sobie nieźle radę. Ich bohaterowie są wyraziści i podszyci dużym ładunkiem emocjonalnym. Czerwony Kapturek urzeka swoją dziewczęcą naiwnością, potrafi być również niebezpiecznie ponętny, Wilk także nie jest jednoznaczny – niby zły i okrutny, ale jakby trochę zagubiony i apatyczny. Z całą pewnością nie ma tu czarno-białych podziałów.

Najsłabiej w tym zestawieniu wypada chór drwali/dziennikarzy, ale raczej nie z winy aktorów, a reżyserskiej koncepcji. Widać wyraźnie, że aktorzy źle się czują w takim ujęciu swoich postaci, niezbyt są przekonani także do układu choreograficznego – bo albo nie do końca rozumieją, o co chodzi reżyserowi, albo zostali źle dobrani do roli, jaką im reżyser wyznaczył. To zaś wpływa na pewną sztuczność i wyczuwane podskórnie skrępowanie. Moim zdaniem to rzecz, która warta jest ponownego przemyślenia, bo ten zgrzyt niepotrzebnie rozbija atmosferę tak precyzyjnie budowaną przez pozostałą część spektaklu.

W brzuchu Wilka, Robert Jarosz.
Reżyseria Dariusz Wiktorowicz,
scenografia Pavel Hubička, muzyka Mateusz Wiktorowicz.
Teatr Dzieci Zagłębia, Będzin.
Premiera wrzesień 2012.

W brzuchu Wilka | Teatr Dzieci Zagłębia w Będzinie

Nowszy post Starszy post Strona główna